niedziela, 2 maja 2010

majowka hoho

majówki są fajne ,ponoć ludzie tak gadają....w tym roku nie pojechalismy do nowobogackiej pani N. ,która znów nas zapraszala...gupia koza myslala ze nam sie tam podobalo...a przeciez wynudzlim sie jak mopsy ,popijając jakies lurowate wino...

owszem chata piękna ,normalnie nie wiadomo jak usiąsć i czy wogóle wchodzić...ogród wymuskany przez jakiegos nawiedzonego styliste ,wymuskany za malo powiedziane ,wylizany prawie...nie ma w tym ogrodzie zadnej duszy i wolnosci ,za to wszystko pod linijkę ,nic nie dotkniesz,dróżki prowadzą tu i ówdzie ,trzeba usiąsc w wyznaczonym miejscu i najlepiej nie drgać...
....w tym roku zabralam switę do moich dziadków,gdzie dom wielki,w srodku swojsko,czyli czosnek ,kaszanka i samogon dziaduniowy ,a ogród z sadem ,że hoho,troche dziki ,troche zadbany ,czuje sie tam wolnosc i zapach dziecinstwa także wiadomo ...bajka
nawzdychalim sie z godzinę tym klimatem...a potem niestety albo stety poszly w ruch rozweselacze w plynie....pili praktycznie wszyscy ,oprócz malego Janka w wózku...tance byly swobodne miedzy drzewami i krzewami ,nawet jedna para schlodzila sie w oczku wodnym....pani N. napewno by tego nie przezyla...tym bardziej ,ze te swoje obslizgle ryby sprowadzala z jakiejs Nebraski...
na dodatek dziadek rano zabil barana...szkoda zwierzaka,no ale jesc sie chce ,wiadomo....a baran w piwie jest poprostu boski ,a jeszcze popity wódką -zimną mrrr......baran duzy ,i to co zostalo mialo byc zabrane do domów...niestety podczas tanców ktos popchnąl rusztowanie i niedojedzony baran ,spadl w żar...skremowal sie znaczy...wszyscy uczcili to sekundą ciszy,po czym dalej w tany...

........jestem zajebiscie zmęczona bo zamiast rano po majówce dogorewać w wyrku do poludnia...wybralam sie na basen i to na ten aerobik basenowy...
jak mnie spieli tym pasem to zrobilam sie odrazu pijana, bo mi sie cofnąl ten ostatni ,niepotrzebny drink wypity pod plotem za stodolą z nieludzko brzydką narzeczoną mojego brata...no ale matka mówi,ze nie ma co wybrzydzać,ostatnia na wsi ,i lepszej nie znajdzie...
nie wiem co mój brat w niej widzi...ja zeby na nią patrzeć musze sie raczej napić...
....przypomina mi tego Dekstera z bajki takiej co dzieci czesto oglądali na kartonie i to na dodatek golego.....nie wiem moze dać na msze co by sie bratu noga podwinęla i pogonil tego cudaka w pizdoo...Juras wymyslil coby wynając faceta ,zeby brat mój jego z nieludzko brzydką nakryl w sytuacji dwuznacznej ........w Krużewnikach to pochwalić sie nie bedzie czym ....
ciotka rano dzwonila ,ze majówka chyba raczej sie udala, bo w zyciu nie miala tak poszczanych nogawek...a moja ciotka trzeba dodać pedantka ze hoho,szyk panna....

nie wiem czemu Ł mi sie nie piszę ...ale nie bede wnikać trudno...padam na ryj ,a jutro jeszcze jeden dzien wolnego...