poniedziałek, 16 sierpnia 2010

nosi mnie

niestety jestem żenująco wkurfiona....i nie na "jazdy prezia",bo to już nudne...ale na nudne jazdy mego osobistego,który od roku balansuje na granicy szukania pracy a znalezienia....
...człowiek mlody chcialby jeszcze pożyć,gdzieś pojechać ,jakoś sie ubrać itp .itd...a toto szuka...
moja pensja starcza dokładnie na opłaty calkowite i cztery syte dni i koniec po wypłacie kurwa...
...a tyram jak głupi wół z osłem...
...nie dość,że po usłyszeniu z jego ust tej cudownej wiadmości,że pracy ni ma nosiło mnie totalnie...obleciałam ścierką okna ,podłogi i balkon to jeszcze ta jego mamusia zadzwoniła,że skoro siedzi on w domu to by przyjechał im remoncik mały zrobił....oczywiscie za dwu daniowy obiad i zero kasy...jesli pod moją nieobecnośc jutro pojedzie jej tam remontować...to zrobie mu piekło na ziemi....
....i wogóle chce mi się wyć,bo chce mi się żyć....a żyj tu bez kasy....z ołówkiem w reku....co ja gadam z trzema ołówkami....
...mam chłopa niedorajde...który boi się swojej matki...
prawie jak Kaczyński...jeszcze mu kota załatwie i niech jedzie pod krzyż....