sobota, 30 października 2010

moi znajomi....

co roku organizujemy sobie z grupą przyjaciół....tzw.Haloween....poprostu jest okazja do wypicia wódki i pogadania...no ale oprawa też jest wazna....
w tamtym roku Haloweeeen był u mnie...naprawde się przyłożyłam...ustroiłam salon na czarno ,kupiłam rózne lampiony,gadżety...a matka upiekła mi torta na kształt czachy i oblała czerwonym kremem ,niby krew w oczodołów....extra....chociaż....już wtedy zauważyłam...ale to zaraz....
....w tym roku moglismy zrobić Haloweeen w niedziele...bo przecież fajnie wypada....nie ,piepsznięta Gocha zażądziła w piątek...ona zawsze rządzi ,chodziaż wiadomo,ze ona nigdy nie wyprawi ,bo mieszka kontem u matki,z którą żrą się jak dwa psy....
....robilismy u Beaty....tez sie dziewczyna postarała nie powiem...ale otworzyla nam kompletnie nawalona...a niedawno tak szumnie oglosiła,że zaliczyła dwa turnusy AA,trzy pielgrzymki do Lichenia i ,że wogóle alkoholu nie tknie....
....coś tam upierdoliła na gorąco.nawet dobre.......muza fajna....drinki też....można się pobawić....ale stwierdziłam...że to już nie ci sami ludzie ,ktorych uwielbiałam....kto wie ,może ja tez sie zmienilam....
tematy jakieś cięższe....dziewczyny prześciagają się w tych calych wyjazdach na wycieczki zagramaniczne...Egipt ,Majorka i inny syf.......ja odpadam...mnie cieszy zwykła rowerowa wycieczka za miasto...i świeta w domu........dwa malzenstwa znów pogrązone są w kredycie,takim gigant....byli tez juz wszędzie ,w domu full wypas....i....zaczynają im puszczać nerwy....nic kurwa nie cieszy....chociaż wszystko jest...paradoks.....i Marcia jara jak smoczyca....jej chłop....ucieka ponoć w świat gier typu poker......zamiast zarabiać na raty....on twierdzi,ze zarobi...ale narazie inwestuje czyt.przegrywa....
Iw...której brakuje juz tylko gwiazdki z nieba...wpadła w dziwną pułapkę"kupowania ,wymieniana ,nabywania,póki jeszcze kredyty dają....liczy poprostu dziewczyna na cud...ze się wszystko jakoś spałci...zycie jest jedno takie tam....i bardzo chce ,zebysmy ją w tym utwierdzały ..........nigdy komornik nie zapuka...a stary pozna na czatach(bo uwielbia czatować) kogoś kto załatwi mu pracę za kupę kasy....bajeczną wręcz....i nie prawdą jest....że ją mają zwolnić ,bo notorycznie się spóznia ....
....sylwester był też nie ten sam jak kiedyś....Gocha kłociła się z tym swoim co go w niebiosa wynosi ....w sumie to nie byla kłotnia,.... on ją wyzywał od kurew...bo na sali okazało się,że jest jej dwóch byłych chłopaków...i co z tego? mają żony,dzieci...a Gocha se wzięła starego,zgorzkniałego hama ,co ma fochy o czasy ,kiedy przecież go nie znała....
wywaliłam na tego sylfka kupe kasy...i musiałam wysłuchiwać ich kłotni....Beata chlała jak opętana....i jawnie opowiadała jak to się jej z kochankiem układa....w sumie jej mąż też ma oficjalną kochankę....nie wiem po co więc siedzą razem?....
ryczeć mi się chciało...mogłam za ta kasę ....ehh.....za to stary się spisał ,nawet mi było go żal,bo tak chciał se kurwa wiatrówkę kupić,a ja tą kase na sylfka wydałam....i nawet do tanca mnie prosił sam z siebie...i ani słowa żalu....i by jeszcze reszta z tej wiatrówki została na jakieś dla mnie tam....duperelki....
...ten Haloween był gorszy niż zeszloroczny Sylwester....wzięli się za mordy po trzecim drinku...my z Aśką nadrabiałysmy pląsami w naszym fajowskich sukniach z rewii...które uszyła nam jej mama.....cudo.....Aska jest fajna ,niestety wyjawiła swojemu staremu wszystkie moje tajemnice...i czuje lekki szantaż z jego strony....na koniec wypalił mi dziwny tekst....że raczej nie chce go znać i raczej Aśki już tez nie i mimo,że lubie ją....jakoś tą lubość zwalcze w imię mojego związku...nieprawdaż..............w tamtym roku obiecałam sobie też,ze wykluczam z moich znajomych Goche ze swoim przydupasem....bez żalu....mówi się ,ze przyjaciele są na całe zycie ....a guwno prawda tam....
wykluczylam i nie chce z nimi miec nic wspólnego....teraz umocniłam się w tym....cał-ko-wi-cie......
nie wiem czy wogóle chce mi się z nimi przebywać....czy wole jednak...wieczor spedzić w domu....z lampką wina przy świeczkach...w ciszy...... pooglądac "mam Talent",jakiś dobry film...razem z dziecmi i z psem na kolanach...zrobic  popcorn...sałatkę i chrupać niezdrowe chipsy......pośmiać się,pogadać....moje dzieci to przecież takie ciekawe człowieki... ....i czuć się dobrze...bez wkurwu i poczucia ,że marnuje swój czas...z ludzmi którzy już nie są tymi ,ktorych polubiłam i z ktorymi lubie przebywać...
......juz nie cieszą mnie te spotkania...wiecznie jakieś problemy,żale i dąsy...a kiedyś zaśmiewalismy się z byle czego do łez....
życie nas zmienia....do bólu......jak słyszę słowo" z grupą przyjaciół" to mnie mdli....
jesli macie takie same przeżycia napiszcze....:P