czwartek, 9 grudnia 2010

dalej....

wczoraj poczułam coś w rodzaju "spuszczenia powietrza"....taki niby relaks....ale bez szału ....jak mi jest potrzebne przynajmniej dwa dni dla siebie....
po pracy,po obiedzie....przysnęłam szybko na pokojowej kanapie....śniło mi się ,że ktoś pozmywał naczynia ....
....
oczyszczanie atmosfery jest ciężki e,jestesmy bardzo uparci...a ja poprostu nie mam czasu....
wydaje mi się czasem że on ma żal ,ze sprzątam gotuje piorę ,mnóstwo czasu poświęcam dzieciom ,a na reszte brak dnia....ale mogę być i dziką kotką na rozgrzanym prześcieradle tylko czy warto...
.....
nie wiem co z tym będzie...
nie wiem czy mi zależy....
a i jeszcze na dobitkę krewni pani Jadzi chcą ją przenieśc do takiego nowoczesnego domu starców....
kobieta w pełni sił i wogóle ,a juz sobie zęby ostrzą na jej mieszkanie...
w pracy luz....tiry nie mogę przebić się przez śnieżyce.....
nasze autobusy podmiejskie zresztą tez....
....musze bardziej szanować swój czas....
musze trzymać się planu