niedziela, 26 grudnia 2010

po

spędziłam fajny świąteczny dzien....matka zaplanowała go z góry ,a ja zmieniłam plan....
oczywiscie poniose tego konsekwencje ,ale narazie mam to w dupie i matkę tez.....wiecznie wtrąca się w moje zycie i twierdzi ,że jest nieomylna....
byłam tez na wódce w pieknym domu....pięknym ,duzym z jeszcze piękniejszą comiesięczną ratą.....-kocham swoje M5....bez raty i zobowiązań,aż tak zdesperowana nie jestem....
dziewczyna mojego chłopaka jest istną krową....i typowym wycieruchem,długo taiłam fakt , przed moim bratem ,że przeleciało ją stado wieśniaków(niusy miałam z pierwszej reki).....sama przed sobą udawałam....jej zachowanie podniosło mi totalnie ciśnienie....oczywiscie ona wie ,że pomiędzy mną a bratem jest niesamowicie sila więz i ,że w ogien za sobą skoczymy....i ta gruba ,oblezna krowa ,bez gustu to wykorzystuje....
......chociaz potrosze rozumiem rodziców domowego....nie chce znać swoich teściów ,wogóle tej jego całej rodziny,jak chciałam ją znać ,omal się nie rozwiedliśmy....
zawsze przed wigilja wysyłają mi jakies sygnały ,ze może się w koncu przełamie i im wybacze tych pare gorzkich słów....
to juz nie chodzi o to co mi powiedzieli....tylko o to,że moje zycie jest bez nich dośc skomplikowane,a ja potrzebuje pozytywnych ludzi,którzy dadzą mi energię , a nie będą mi ja wysysać.....
.......pojednania....ale nie na siłę....