niedziela, 20 lutego 2011

jednoczesnie

martwi mnie to ,że siadam przed kompem i czarna dziura....dzien ciekawy ,masa przemyślen a tu pustka...zanim się usadownie ,ucisze co głośne ,przebrnę przez cholerne reklamy i doczekam się az sie strona załączy odchodzi mi wena i dostaje wkurwa...
....wydałam dzisiaj niedzielny rodzinny obiad...wysiliłam się,sprężyłam i narobiłam....mam urlop ,zaniedbuje rodzine kiedy pracuje więc-sprosiłam wszystkich....
...po obiedzie zarządziłam spacer ,blisko jezioro ,krajobrazy extra ale zimno jak cholera...no ale dzielnie powoli szylismy zachwycając sie spolami ,krami i zalanymi terenami....
chciałabym miec dom z ogródkiem najlepiej w fajnym miejscu ,żeby jednoczyć rodzinę....moja matka naciska na te jednoczenie....ale nie mam czasu ,warunków ,a czasem chęci....
....ona ma na to siłę ,zawsze....i zawsze powtarza,ze nie ważne jest gdzie zyjesz w jakim kraju ....jesli masz za sobą rodzinę jesteś gość...
...czasem człowiek chce poleżeć pod kocem ,poczytać zaległe lektury ,pooglądać miłosne filmy i posączyć wina z własnej roboty....ale matka ma racje ,rodzina to rodzina....ja mam fajną....rodziny mężeksa nie uważam bo to patologia psychologiczna....alkoholu nie nadużywają ,za to wysysają z ciebie wszystkie siły witalne...szwagierki wogóle powalone,miałam względem nich dobre zamiary ,a one zawsze kurwa niecne....więc po co ja mam się wkurwiać? czy ja musze znosić takich ludzi?
nie! i nie ubolewam....nie znam,nie pamiętam ,niech sobie tam zyją...
....wracając do mojej....następną niedziele sponsoruje babcia...będziemy jednoczyć się u niej na wsi...tam jest gdzie się jednoczyć...i moze w koncu zrobi sie ciepło....
....oczywiscie jednoczenie nie może być na tzw. siłę....przyjeżdzają tylko co chcą i ci co nie będę strzelać focha....ma być wesoło i pysznie...