piątek, 4 lutego 2011

spontan....

wczoraj się "sponiewieralismy" żubrówka zimna z sokiem jabłkowym,zmęczenie i szwędacz....
a rano do pracy....
domowy wielce obrażony ,jak to by on musiał wstawać na kacu o 4 rano i klepać do 14-stej....
wiadomo facet moze wszystko....pijana kobieta to nieprzystoi....
....umowę trzeba było opić....
jedna taka,stwierdziła ,ze jak ma umowę w ręku i 27 wiosen na karku to pora postarac się o dziecko....
Becia zerkając na nią zza drinka rzekła,że jak dotąd tego dziecka nie ma,to pora zacząć się leczyć....presja duża...wspólczuje,wiem co przechodził mój kuzyn,żeby mieć dzieciaka...
....za to Paola mówi ze ma czas....najpierw praca,troche odlożyć,potem kredyt i mieszkanie....dopiero potem slub i dziecko...
jak znam zycie będą układać i układać ,czekać na lepszy moment,aż w koncu facet ją zostawi ,a ona zostanie starą gnuśną...
spontan jest spontan....moje dwoje cudnych dzieci ,poczęło się spontanicznie....nie ma co planować,trzeba działać....
apropos działania....dzisiaj wieczór przepraszania...muszę odziać się w sexi bieliznę,spryskać się od stóp do głów i przepraszać starego,że wczoraj spontanicznie po pracy nie wrociłam odrazu do domu....