poniedziałek, 14 marca 2011

poniedziałek poszedł...kolejny
....w pracy wszyscy wypompowani.......te co wróciły ze spa gorzej wypompowane ,niż my które robiłyśmy całą sobotę....
zaczytuje sie w książce Pearson Alicji ,kolejnej...nie wiem czy zdradzać tytuł....niedawno zdradziłam nazwę swoich ulubionych perfum i poszlo po firmie ,co druga pachnie moim ulubionym upem...jej ksiązki sa dla mnie Biblią prawdziwą......
na fotkach ze spa widziałam moją matkę...w stroju...osobicie go wyszperałam w cichlandzie.......matko i córko i ojcze...matka w ciuchach jeszcze jakoś wygląda ...w stroju Oświęcim się chowa....choroba wymęczyła ją konkretnie...twierdzi ,że juz jej nic nie dolega....chuda jest strasznie....
oczywiscie bron bosz jej to powiedzieć bo odrazu nerwy i szybkie mruganie...jak ja te jej mruganie znam....
...jakiś nerwowy dzien....w domu tez schodzilismy sobie z drogi....przynajmniej zrobiłam porządki w sypialni....powietrze jakby lżejsze....
....moj osobisty wróg firmowy zrezygnował z wycieczki do Grecji...los tak chcial,że akurat weszłam do biura kiedy tłumaczyła się czemu rezygnuje ....udałam,że nie interesuje mnie ta rozmowa.....tłumaczyła sie przed facetem którego nie lubi jawnie....obgaduje ,knuje ,a ze on jest organizatorem...ha ha ha...
on ,ja ....to musiało ją ruszyć...