sobota, 16 kwietnia 2011

po pracy wpadłam na zakupy...szybki bieg po regałach i atak na kasę,poczułam się jak zwyciężczyni dopadając własnie otwierająca się kasjerkę....to sie nazywa przyczajka...wydzisz ,że chyba siądzie ,obok trzy wielkie kolejki i zaraz nastąpi atak...musisz być bezwzględna dla starych babć bo one są najszybsze...
jadą zadowolona windą zerknęłam w siatkę co ja tam wogóle zakupiłam....poprawiając jednoczesnie moją nową piękną niebieską torebkę i żółyu koszyk z....netto...
nieświadomie rąbłam im koszyk i o zgrozo szłam z nim przez całe osiedle...jesoss...