czwartek, 2 czerwca 2011

gah

rowerem do pracy to nie jest dobry pomysł ,tym bardziej ze to 10km i pod górkę.....z pracy juz z górki....leciałam jak szalona ,wiatr owiewał me ciało i nagle po hamulcach....na przystanku zobaczylam moją kiedyś bardzo dobrą koleżankę z dwójką małych dzieci....
szarówa niezla,lekko zawiewa,zapowiadają burzę ,a ona na tej lawce ,tak jakby się na noc przygotowywała....na poczatku nie chciała ze mną rozmawiac...w torebce miałam kilka cukierków....dzieciaczki wsunęły je szybko....cala trojką zmęczona ,na tej ławce....autobusu żadnego....ale nie pytałam o nic...po prostu zaprosiłam ich do siebie....na kakao...dzieci zerkając na nią ,że nie protestuje ,az zaklasnęły w dłonie....
.....tego kakała to nawet nie doczekali,posnęli na kanapie jak takie małe żbiki...a ona przy nich na siedzącą....nie wiem ile oni koczowali na tych ławkach....moje dzieciaki jakoś nie fuczeli na mnie ,że przyciągłam do domu gości...też im się szkoda zrobiło....bo tak pomęczonego towarzystawa nie widzielismy dawno....
i kiedy sobie siedziałam na tarasie cichutko zadzwonił domowy,że mial jakieś miejsce wolne na stanowisko w pracy i zadzwonił do tego wiesz ,męża tej twojej przyjaciółki i mu zaproponował....
bo wiesz oni się rozeszli ona jakiegoś gaha ma czy cos....i broni go po całości ,jaki on to biedny...taki mi historie opowiada ,że siok....
......jasne....
kobieta z dwójką małych dzieci ,bez pracy i jeszcze miała by czas na gaha....
więc mówie temu mojemu też nienajmodrzejszemu ,że ona właśnie nocuje u mnie w domu,zmarznięta ,głodna z dziecmi...
i żeby mi tego imbecyla z oczu wziął ,bo nie ręcze....
.....nie wiem co rano....a się pomyśli....oczywscie moja matka znow stwierdzi ,że ja to taki ośrodek opiekunczy i nic z tego nie mam ,a nawet czasem jeszcze joby oberwe....
lece spać....pomysle o tym jutro