czwartek, 21 lipca 2011

jak codzien

u mnie zajebista jesień tego lata....wieje tak ,że wywiało mi z reki i tak zdezelowaną parasolkę....szła bez...
w pracy musiałam pracować z młodym nabytkiem ,więc natyrałam się za nich i za siebie....ale czy one to docenią....
przy zyciu trzyma mnie zbliżający się urlop....
....finansowo na wyjazd nie ma ....ale może jakiś spontan....
na cykliwy nocny sms od ślubnego ,odwaliłam mu calą listę rzeczy popsutych w domu ,popsutych w zyciu i dwa awiza ,jak się dowiedziałam to jakiejś jego mandaty....tak mu odwaliłam a co....
wchodząc do domu zastałam moją slodką sukę ,intensywnie wylizująca kark mojego starego piesa....uwijała sie jak w ukropie....jak ona tak go wylizuje ,a on patrzy na mnie błagalnym wzrokiem ,bo ma jej serdecznie dosyć to musi cos sie dziać....więc ,ze cos się dzieje.....
no i znalazłam infekcje....lezy teraz wymyta ,odsmarowana w miejscach intymnych i zerka na mnie tymi swoimi pieknymi oczyskami.....
....kupilam sobie siemie lniane ,zaraz sporzyje,otworze buka Duma i Uprzedzenie na przypadkowej stronie (bo przeciez znam ją na pamięć) i zachwyce sie krótkim fragmentem....po czym zasnę ,żeby zaraz się obudzić....czyli 4.15.........