sobota, 21 lipca 2012

tradycja

wczoraj mieliśmy rocznicę ślubu....
nie wiem którą....jestem osobą która do takich rzeczy nie przykłada uwagi zbytnio...mniej więcej wiem,no wiem....
nigdy nie lubiłam i nie polubię wyprawiania tych urodzin,imienin i innych...stres ,koszt a solenizant urobiony po pachy...
,,,,,ostatni zaczynają mnie wręcz męczyć te wszystkie święta u mamy ,cioci i babci,nudzi mnie już to....chce spaceru ,przestrzeni....
duszę sie w tym całym schemacie...
moje dzieci są bardzo wuluzowane,cenią siebie i to ważne ,
cenią mnie za to ,ze nie jestem jak moja mama-skupiona na tym co ludzie powiedzą,że musi być tak jak u Kozłowskich (wzór mojej mamy) sąsiedzi zza miedzy....
ja chce spędzać wolny czas tak jak lubie a nie tak jak spędzają go Kozłowscy....
rocznicę uczcilismy tak jak lubimy ,poszlismy na długi spacer ,gadając o bzdurach,nie robilismy żadnych podsumowań,po co?
wypiliśmy goracą ,pyszną czekoladę w urokliwej kawiarni nad jeziorem ,w sumie na tarasie chociaz troche wiało,za to widzielismy nasze biegające po plaży piesy  ,które uwielbiamy....
dostałam mały prezent ,seks trwał jak zwykle kilkanaście minut ,ale zapaliłam świeczki i ubrałam seksowną koszulkę koloru żółtego a on się postarał :-)....
żadnych kolacji za 300zł ,pokazówek i proszeń....
nasze święto ....i już.....
jestem wychowana w rodzinie tradycyjniej do bólu ,kiedyś jakoś to znosiłam ,teraz mam tego dosyć....szczególnie ze u Kozlowskich wcale nie jest tak maślano....ale mama udaje ,że tego nie widzi....