niedziela, 21 października 2012

może warto

dzien wolny niedziela....sterta prania do wywieszenia i do zebrania....(aż mi się rymło)...
młode pojechało studiować....drugie zległo w wyrku nad ranem...
więc niespiesznie grzebałam się w tym moim gospodarstwie....
to co,że niedziela? mam usiąść noga na nogę ,pić kawę ,patrzeć na zakurzony parapet bo niedziela?

moja babcia kiwa glową,dla niej niedziela ,to rosół wstawiony juz o 5 rano,kościół już na ósmą ,potem drugie danie,ciasto ,spacer i kawa rodzinna i obgadanie pół wsi i pół rodziny....

dla mnie niedziela jest inna...mlody zamówil pizze ,ja zdjadłam rybę,pogadaliśmy ,pośmialiśmy się....

niedzielny spacer też zaliczylam....i w tej pieknej scenerii parkowej ,kiedy liście tak pięknie spadały z drzew ,a mój pies wprost szalał po nich ze szczęścia...postanowiłam ratować nasz związek...poświęcić się...o ile będe mieć czas i chęci :-)
kobieta musi się poświęcac całe życie...niestety taki nasz los...

po rozmowie z Anką ,która ma swojego faceta 24 h i dużo wysiłku kosztuje ją to ,że nadal ze sobą gadają....stwierdziłam ,że może warto...
zadzwoniłam do "domowego" ,a on jakby czekał na ten telefon...obiecał przenieść sie bliżej ....oczywiscie czasami będzie wyjeżdzał i nawet dobrze...
bo takie dwutygodniowe rozłąki dobrze wpływają na związek....ale dwutygodniowe nie miesieczne ,albo dłużej....

ja może wygrzebie się z tych moich spraw dzieciowo-pracowo-domowych...może warto coś odłożyć ,żeby coś zyskać....
zobaczymy.....
.........a teraz spędze czas z moimi dziećmi ,którymi kocham nad życie...zrobimy sobie popcorn ,rozłożymy się na naszej przepastnej kanapie w salonie ,aby oglądać odmóżdżacze.....
bo przecież od jutra znów bieg i bieg................