sobota, 29 grudnia 2012

a z rodziną

własnie nastawiłam zmywarkę i pralkę .....ostatni kurs poświąteczny....było tego....

święta mnie wymęczyły....ten nakaz rodzinności i szczęśliwości...
dałam radę to ogarnąć ,ale jakim kosztem....

ani chwili odpoczynku ,cały czas wysokie obroty ,krojenie ,składanie ,parzenie ,pieczenie ,dolewanie ....

jak dobrze ,że cię mam ,moja kochana zmywarko....bo juz bym wogóle wyzionęła ducha....

małżowina z wdzięczności przyssał się wieczorem do mojej szyji wyznając mi love,a dziatwa zrobiła rano kawę do łożka....prosząc abym jeszcze pobyła w domu ....jeszcze nie szła do pracy...
chyba przeczuwali ,że chce tam uciec i odpocząć.....

a podsumowanie świąt tzw. w gościach...
Wigilia u mamy -zacna....ale nie rozumiem dlaczego u mamy? babcia jest na chodzie i ma wielki dom....a do mamy zjedżają się wszystkie dzieci babci ,dzieci dzieci i dzieci dzieci dzieci....i moja zapracowana matka ma ich wszystkich ugościć w niewielkim salonie w imię świetego spokoju babciowego....
ale najgorsze jest to ,że babcia zawsze wygłasza płomienne mowy ,szczególnie jak jej sasiadki słuchają o tym jak trzeba trzymać rodzinę w kupie ,jak tradycja jest ważna i spędzanie razem czasu...
takie zwykle babcine ble ble ble.....

doszły do rodziny nowe osoby.....jedną polubiłam z czasem ....moge nawet powiedzieć,że ją uwielbiam....druga jest neutralna,ani mnie grzeje ani mrozi ,ale trzecia wkurwia mnie wybitnie....już takiego pewniactwa w zyciu nie widziałam....i najgorsze jest jak patologia próbuje udawać arystokrację....
obym jak najmniej musiała przebywać w jej towarzystwie....

nie zmuszajmy się szczególnie w święta do obcowania z ludzmi którzy nas irytują i wbijają szpilę....
święta mają dawać nam chwilę oddechu ,a nie chwilę bezdechu z podniesionym ciśnieniem.....

byłam też w calkiem nowym towarzystwie...i stwierdziałam,że nasza rodzina jest guwno rodzinna w porównaniu do nich....i teraz wiem dlaczego mój brat tak chętnie tam przebywa....
nasza rodzinność jest  dośc specyficzna....

jesli dochodzą nowe osoby typu synowa ciotki ,bratowa wujka czy inne  coś zaczyna się rozwalać ,jest tego zwyczajnie za dużo....
....
marzyłam w tym gwarze,żeby już siedzieć w swoim salonie przy swoim  rustykalnym ,wypucowanym  stole ze swoimi dziećmi,szaloną koleżanką córki ,która nie ma rodziny prawie wcale....z przezabawnymi kolegami mojego syna ,z dziwacznym kolegą mojego małżowiny i moimi sąsiadkami z czwartego,które mają wszystko w poważaniu łącznie ze świętami .....w tym towarzystwie zwyczajnie się nie spinam ....zakladam nogę na nogę popijam wino i krztuszę się ze śmiechu....mieszanka zainteresowań,pokoleń,wyznań i upodobań ,a jednak wszyscy dobrze się ze sobą czujemy....

a z rodziną.....to różnie.....

jak dobrze ,że już po świętach