sobota, 29 grudnia 2012

wyprawa....

dlaczego święta nie mogą trwać dłużej .....bo nie można więcej jeść i uśmiechać się bez przerwy......
,,,,,
od rana wstąpiła we mnie moc....moc mojej sąsiadki z góry ,która własnie zjechała do domu z pracy za granicą...przyjeżdża na dwa tygodnie i w pierwszych dniach chce ogarnąć całą chatę zapuszczoną przez męża i dzieci.....
obie zwarjowałyśmy na punkcie stylu Vintage.....postanowiłysmy oczywiście ,że będziemy robić to własnymi rękoma....i nie jest łatwo ,ani czasu ,ani czasu ....ani czasu....
korytarz robie dosłownie po desce....po desce znienawidzonej błazerii.....będzie pięknie .....narazie jest ciężko....niejedna kurwa mać padła już w korytarzu....

dzisiaj ,nagle ,zaraz jedziemy na jakiś pchli targ i pewnie przytargam kolejne bibeloty do domu....
zawsze chciałam ,żeby mój dom był inny od wszystkich ,zaskakiwał ,czasem powodował dziwne uczucia i chyba tak jest....
uwielbiam starocie ,piękne serwety ,uwielbiam mój stary rzezbiony stół i jeszcze starszą przepiękną komodę.....
.....moja sąsiadka ma styl vintage ale nieco nowoczesniejszy...nasze style różnią się sporo ,ale przyświeca nam ten sam cel....

na obiad dzisiaj smażone ziemniaki i sledzie w śmietanie....młody pewnikiem będzie spał do południa....zanim mu się powietrze skonczy w pokoju ,będę spowrotem....
młoda jedzie z nami ,niestety .albo stety też łyknęła vintagowego bakcyla.....
zerkam na mieszkanie ,co by tu dokupić.....i w drogę.....
uwielbiam te sąsiedzkie wyprawy.....