sobota, 15 grudnia 2012

pozbierać

w nocy umarł mi pies...
nie zdechł tylko umarł ,najlepszy przyjaciel jakiego miałam....
i cholera nie mogę sie pozbierać.....

ciężko było od tygodnia...
wczoraj zebrał się resztkami sił i przyszedł do mnie o 1-szej w nocy....słyszalam jak idzie,wiedziałam po co idzie....
umarł mi na rękach....tuliłam go ,mówiłam ,a łzy kapały  na jego bujną sierść.....

spojrzał na mnie jeszcze ostatni raz....i wydał z siebie taki ciężki oddech jakby wypuścił z siebie swoją duszę...
będę ten obraz mieć przed oczami zawsze....
nie musiałam go usypiać,jak sugerował weteryn....umierał spokojnie nie wadząc nikomu,zawsze był grzeczny....cholera no! to był taki fajny pies....

siedzielismy z dzieciakami nad jego zwłokami do rana...wspominając....od czasu do czasu młody stwierdzał,że chyba jednak żyje....
wyniosłam go o bladym świcie na balkon....rano ledwo wstałam poszłam go odwinąć ,żeby jeszcze raz na niego popatrzeć.....
....
snuliśmy sie po mieszkaniu .....
ojciec zabrał go żeby pochować u siebie na wsi....drogi tak zasypane,że nie pojechaliśmy.....

babcia jest jednak zimnym draniem,zeby nie napisać zimną suką ,bo stwierdzila,że zbyt mocno rozpaczamy....że kto to widzial,żeby po psie tak wyć.....
tam dzieci zabił szaleniec w USA to dopiero tragedia...
wiem...
ale naszą tragedią jest to ,że nie mamy psa....
i współczuje tym rodzicom....cholera stracić zdrowe dziecko w taki sposob....
wspóczuje im tych sekund kiedy czekali na info czy ich dziecko mialo szczęście czy nie....

ale ja teraz też przeżywam mój smutek ....

mój pies miał dobre życie....umarł ze starości....
ale i tak przykro....
pozbierałam jego rzeczy....jego koc tak nim pachnie ,że juz kilka razy zachodziłam do schowka ,żeby go powąchać....
nasza suka zwinęła się w kąt.....
jak dobrze ,że jest....też przeżywa

babcia nie lubi zwierząt....że też to moja babcia? ceni sobie wygodę...
a ja nie wywobrażam sobie domu bez psa....co to za dom ....?
najlepiej jakby był i pies i kot....
nie wyobrazam sobie dnia bez wieczornych spacerów z psami....porannych i popołudniowych też....

cały czas słyszę jego truptanie ,zerkam czy wchodzi....na spacerze oglądam się czy wyłoni sie zza rogu ,bo zawsze gdzieś sie zagapiał.....

babcia twierdzi ,że będe mieć wiecej czasu dla siebie...
a pierdziele ten czas....
spacery z nim mnie odstresowywały....

dostałam kilka kondolencji...ludzi którzy rozumieją .....nie chciałam ,zeby dzisiaj ktoś wiedział,ale wiadomo młoda odrazu dała info na fejsa....teraz wszystko się daje na fejsa....
ale miło,że współczują....

wczoraj miałam straszny dzien w pracy.....taka presja jakaś i cały czas :uważajcie bo was zwolnią, chyba będą zwalniać,po nowym roku ma kilka osób polecieć - tak w kółko ten sam tekst...

mam dosyć tej paniki ,a niech w koncu zwalniają....

ilość urzędasów u nas w firmie jest ogromna ,kto będzie na nich robić? jak nas pozwalniają.......
gniazdo żmij....nie mogę słuchać tej paplaniny ....tych plot ,falszywych uśmieszków ....
Polak Polaka utopi w łżyce wody....a Polka -Polkę....w kilku kroplach...

ta paplaninię ,ten jad i syndorm zwolnienia szło w siną dal jak przytulałam mojego piesa wracając do domu...
a teraz go nie ma....
babcia twierdzi ,że dobrze ,ze teraz, a nie na wigilię.....mogłabym im zepsuć rodzinny grajdołek....
popołduniu zadzwoniła szósty raz ,żebym poszła do tesco ,bo sa karpie ...niedrogie...kup cztery...
poszłam....stałam nad tą wielką balią z karpiami i beczałam....
biedne ,ledwo żywe i zaraz ktoś podetnie im gardło....
tak beczałam,że sprzedawca  zapytał czemu tak beczę....
powiedziałam mu o moim psie....
facet wypytywał ,ja opowiadałam....i cholera tak mi lekko się zrobiło po tym wywiadzie,jak po wizycie u psychoterapeuty....też niedawno umarł mu pies i to tak nagle...
potem podarował mi karpia, żywego....poklepał po plecach ....
nie zdąrzyłam mu powiedzieć,że potrzebuje cztery sztuki oczywiscie za gotówkę.....
zreszta babcia odwołała ,bo niby za drogie ....wezmie ze stawów z sąsiedniej wsi od znienawidzonego sołtysa...
a nasz karp pływa sobie w misce w łazience ,pluska,aż miło ,młody gra mu na gitarze,a suka nieodstępuje go na krok....

babcia kazała mi go zabić alkoholem...namoczyć wacik i mu dać.....uśnie i wtedy ciach trach....
wyłaczyłam komórkę....telefony od babci wysysają ze mnie resztkę życia....
dzwoni zawsze w tych momentach kiedy może się popastwić....


jutro babcia pójdzie do kościółka....myśląc czy zabiłam tego karpia czy nie....

.....
brakuje mi mojego psa....
ale muszę się pozbierać.....