poniedziałek, 11 lutego 2013

ciag dalszy....

z racji tego ,że na naszej urokliwej uliczce otworzyli nową knajpko-kawiarnio-cos tam....drugą w tym miesiącu....

normalnie mamy wysyp aptek i knajpek na naszej ulicy.....

postanowiłysmy z Olka wybrac sie do tej nowej knajpki,szczególnie ,że kawa parzona ze świezych ziaren w pierwszych pięciu dniach otwarcia jest gratis ,czyli za 4zł.....

wybrało się z nami też moję dziecię ,aby coś zjeśc ....jakieś owoce morza i lasu,ale po drodze dostało fascynujący telefon od kumpla i poklepawszy nas po plecach ,skręciło w przeciwnym kierunku......


no i wchodzimy do tej kawiarnio-knajpki.....urokliwej że hej....naprawdę wypas hiszpania....nie ma sie do czego przyczepić...
znaczy jest...

bo w rogu tej knajpki siedzi domowy Olki,jakoś romantycznie wpatrzony w kufel piwa i zegarek....
mnie wryło ,więc Olkę tym bardziej....

to my do południa tyrałyśmy w firmie naszego okupanta ,potem drugie pół dnia Olka gotowała jakieś wygibasy z sosami żeby dogodzić delikatnemu podniebieniu swojej drugiej połówki
....a on wybrał sie do knajpki.....

ja to od razu miałam skojarzenie...

nie podzieliłam się tym z Olką i tak była dostatecznie wkurwiona.....

oczywiście nie powiedziałysmy mu ,że wpadłysmy tu gościnnie ,tylko,że ujrzeliśmy jego łysą glacę w oknie tej pieknej kawiarenko-knajpki......

mówil,że mają przyjśc koledzy z pracy....
jakoś nie przyszli.....

poniedziałek bomba....postawił nam dwie lampki ,pysznego wina....kawa też była pyszna....Olka kawy nie tknęła.....
ale tknęła ją dziwna myśl....że jej łysy domowy, ma kogoś.....

nie wiem jaki był ciąg dalszy.....