sobota, 16 marca 2013

bezpośpiechowo

że zima mnie wkur..wia to wiadomo....
jak wychodzę i czuję ten chłód po nogach dostaje szału.....

a jak w radio usłyszałam,ze będzie zimno nadal i nadal to,po pracy poszłam do mojej lekarki powiedziałam,że choruje na zimę i dała mi pięć dni zwolnienia....

pięć pieknych dni wolności z lekkimi pociągnięciami nosa....

potrzebowałam tego....mam nawet wolny poniedziałek ,więc  chyba nie będę psioczyć na najbardziej znienawidzony dzień tygodnia czyli niedzielę.....bo w poniedziałek nie obudzi mnie budzik.....ale wstanę ,kiedy sie wyśpie...leniwie się przeciągnę....a nie wiecznie -zryw na równe nogi....

oczywiście szczytem sielanki byłoby gdyby kapciowy wybył ,a nie zalegał na kanapie dzierżąc dumnie pilota i co chwila odbierając telefony....jestem nadal cierpliwa ,w tym jego dziwnym poszukiwaniu pracy......
w tych czasach się raczej nie wybrzydza....a on wybrzydza jakby był po kilkunastu fakultetach z super aparycją ,w wieku wydajnym ....

ale i tak poczułam "zwolnienie tempa".....czy my ludzie musimy tak dużo czasu tyrać ?
kiedyś kiedy byłam młoda ,moi rodzice pracowali do 15-stej i luz.....sklepy pozamykane ,cisza na ulicach....
człowiek miał czas na spokojnie poczytanie książek,spokojne porządki,prace na ogrodzie,spacer czy kawę z koleżanką.....byl na to czas....
teraz tyrasz i tyrasz ,szybko,szybko ,a w wolny dzień jedziesz do sklepów ,bo wszystko się pokończyło...
szczerze nie lubie tych galerii handlowych ,tego pośpiechu ,tych wrednych czasów....

jak słucham moją znajomą która mieszka w Norwegii ,że tam wszystko jest "niespieszne" ......to tak jej zazdroszcze.....

biorę sie jednocześnie za kilka rzeczy naraz....często sobie mówie ,zrób dziennie dwie rzeczy porządnie i wyrwij trochę czasu na zwykły odpoczynek.....
ale sie nie da....
bo chciałoby się,żeby wszystkim dobrze było.....

jak to mówi moja babcia : w locie to się możesz tylko zesrać.....

dzisiaj rzuciałam wszystko.....zapakowałam domowników do auta i ruszylismy w las...
wychodząc zerkłam na kilka plam na kuchennej podłodze.....ale przecież w domu cały czas można ścierać ,wycierać i myć......

fajnie było w tym lesie ,szczególnie ,że pojechaliśmy większą gromadą.....
cisza ,śnieg ,zero marketów i bez pośpiechu .....chociaż po dwóch godzinach czuliśmy dopadający na chłód.....

kilka dni w domu ,bez pracy ,bez tego jazgotu.....dobrodziejstwo....
zrobiłam to juz drugi raz...oby to nie stało się nałogiem....

....a za ścianą właśnie trwa kłótnia .....coś się nawet stłukło.....fajni ludzie ,niby tacy stateczni ,ona pracuje w banku on jest poważnym kierowcą pociągu....ale jak zaczynają się kłócić to cały blok wie.....
jutro pójdą pod ramie do Kościoła....ale dzisiaj ona mówi mu :ty leniwy huju.....

mi tam już się o to lenistwo kanapowego kłócić nie chce....
byleby czasami dał mi świety spokój.....

bo to kocham najbardziej.....