poniedziałek, 1 kwietnia 2013

spęd

niestety spęd rodzinny się odbył.....myślałam ,że będzie na raty ,w grupach ,a zjechali się w jednym czasie -wszyscy....

moja matka stanęła na wysokości zadania....jak zawsze zresztą.....

stół uginał się od jadła....

tempo polewania wódki było dość szybkie i dość szybko towarzystwo się upiło
.....więc babcia zarządziła spacer.....

spacer znaną trasą pod oknami rywalki babci....rywalki i psiapsóły w jednym....

potem rodzina rywalki babci przeszła pod naszymi oknami .....

babcia była trochę niezadowolona ,bo kobiety miały ładniejsze płaszcze niż my....i wszystkie chłopy były pod krawatem....a nasze nie.....
i oni szli tak dostojnie ,a my zataczalismy się ze śmiechu i nie tylko.....



....

ciotka na szczęście nie przywiozła ze sobą swojej synowej ....
starała się przekazać nam o niej  kilka informacji ,ale nikogo to specjalnie nie interesowało....

aż zrobiło mi się przez chwilę jej żal,jak wypruwała sobie żyły szyjne ,mówiąc coś pozytywnego o tej pustej dziewusze.....ciężko jest słuchać czegkolwiek o osobie ,którą się za cholerę nie można polubic.....

jej synowa to krowa....tak powiedział wujek zaciągając się papierosem....

krowa to na prawdę delikatne określenie....wujek umie dosadniej ,ale teraz jak rzuca palenie ,robi się łagodny jak baranek.....
tak twierdzi.....jego żona twierdzi inaczej ,ale czy to ważne.....

ważne ,że zamiast dwóch paczek ,wypala jedną.....




my jesteśmy dobre ludzie ,ale pamiętliwe....na dzień dzisiejszy synowa ciotki jest skreślona z rejestru.....

.....pobiliśmy rekord w zasiedzeniu przy stole czyli od wschodu do zachodu......
...
 wytrzymał nawet mój syn.....wytrzymał teoretycznie ,bo w nocy długo rozmawiał z wucetem.....



....
w przerwach na tarasie zachwycaliśmy się wielkimi śnieżnymi królikami ,które ulepil mój ojciec....jakby tego było mało wszystko oświetlił migającymi światełkami......

ciotka przez cały czas miotała się między tarasem, a salonem z tymi swoimi dylematami,w końcu upiła się konkretnie .....i zaczęła tańczyć....i taką ją lubie....




w święta czuje się osaczona....uwięziona.....przez dom przewala się grupa ludzi,potem ty przewalasz sie przez kilka domów....pijesz ,jesz i gadasz.....
wracając pózno w nocy jesteś tak zmęczona ,że marzysz wrócić już do pracy......

z racji tego ,że upodliliśmy się alkoholowo bardzo .....dzisiaj nastąpiła cisza na linii.....

nikt nie pragnął się odwiedzać....

tylko ciotka zadzwoniła,czy bym nie wpadła na śniadanie ,bo jej synowa ze swoim dzieckiem wpadnie.....
dlaczego ja?

......odmówiłam resztkami sił ....i strun głosowych....wczoraj śpiewałam najgłośniej .....dzisiaj nie mogę mówić.....

zjedlismy z domownikami lekkie śniadanie i każde odmeldowało się po pokojach....dogorewaliśmy błogo do południa.....

obejrzelismy jakiś film ...zjedlismy lody,niespieszna kawa i takie tam.....
cisza ,spokój  prawdziwe święta.....
tylko suczka dostała cieczkę....i przed blokiem zalogowały się juz dwa psy z wywalonymi jęzorami.....