niedziela, 21 kwietnia 2013

stypa....

stypa to taka impreza na którą czekasz całe życie....

umarł nasz przyjaciel z dawnej paczki....był to człowiek anioł.....poważnie.....

śmiechem zabijał wszystko.....wiele razy wyciągał mnie z tarpatów ....

tam w tej trumnie wyglądał jakby się wygłupiał....on często udawał umarłego....
teraz też wydawało mi się ,że udaje....


każdy z nas miał takie odczucie....
na twarzy miał taki szelmowski uśmieszek ...

umarł nagle ,ale kiedyś dla żartu spisał jakby chciał ,żeby wyglądał jego pogrzeb....

ten list leżał w szufladzie w biurku....

jego przyjaciółka postanowiła ,że tak się stanie....

dużo rzeczy nie zeralizowano z tego listu  ,

ale puszczono muzykę jaką by chciał ,żeby leciała na jego pogrzebie była to składanka kolęd śpiewanych przez Sinatrę....bo on uwielbiał święta Bożego Narodzenia.....całe te przygotowania....uwielbiał....

miał wielki dom na wsi z ogromnymi hektarami lasów i zapraszał nas tam na święta ,wielki zastawiony  jadłem stół  ,mocne wino ,kuligi ,muzyka ,śmiech....on uwielbiał te święta.....
uwielbiałam święta tam u niego....takie oderwane od tego zwarjowanego świata....



zerkałam na jego minę w trumnie ,dzwonki dzwoniły z głośników i chciało mi się śmiać....chociaż ryczałam jak bóbr....

miał tyle planów....w końcu uzbierał kasę i zorganizował czas ,żeby pojechać do ukochanych Indii ....wiedział o nich wszystko....


zamiast kwiatów każdy z nas miał przynieść bombkę ....taką co na choinkę się wiesza....

długo wybierałam u babci w kartonach...bo ona ma takie unikatowe piękne bombki....

jak go przysypali ziemią i ubili grób....położono same gałązki choinek....i każdy z nas popowieszał na nich swoją ,dla niego bombkę....

jego grób wyglądał świątecznie ...w pełnej krasie....

ludzie idący alejką obok ,aż przystawali ze zdziwienia....ale ci co go znali wiedzieli ,że cały rok czekał na święta Bożego Narodzenia....

na stypie,w lokalu jego przyjaciela ,na środku stała wielka ustrojona choinka ....przywiózł ją ,jego brat.... mieszkał blisko niego....często kuligiem zatrzymywalismy się w jego domu na przepyszny bigos i wódkę....
wspaniali ,gościnni ludzie....

choinka migotała na kolorowo ....chociaż za oknem wiosna w pełnej krasie....

i znów grały nam kolędy....nawet menu było ściśle podane w testamencie....
zajadaliśmy się specjałami....

a potem pokazno na rzutniku zdjęcia ,które On sam wybrał ,zgrał i opowiedział o nich,do niektorych dał tylko napisy....

to był najbardziej wzruszający pokaz na jakim byłam....płakaliśmy i zaśmiewaliśmy sie do łez...
nawet kucharki powychodziły z kuchni i oglądały ocierając łzy....a przecież nawet Go nie znały....

zrobił to po mistrzowsku....i o nikim nie zapomniał.....o nikim.....

 zrobił to tak ,że zrobiło nam się jakoś lepiej....

jego syn, który siedział w rogu ,sam ,zagniewany ,że odszedł tak nagle ,że go zostawił......
 też uśmiechał sie coraz bardziej ,widząc te wszystkie zdjęcia ,wspomnienia ,miejsca....

i ten jego głos....mocny taki radiowy ,aż przechodziły dreszcze ,bo przecież przed chwilą zakopano go tam na cmentarzu....

uspokoił nas tym filmem....
ale i tak cholernie przykro ,że już Go tu nie ma....


 ....a na początku wystąpił w stroju Mikołaja i powiedział : w sumie stypa to impreza na którą czekasz całe życie.....