wtorek, 7 maja 2013

cała czwórka

dzień matur...kwitną kasztany...młodość i takie inne...
dokładnie sześć lat temu...pomagałam w przygotowaniach do matur w jednej ze szkół...razem z mamą Wojtka...
ta kobieta zawsze mnie zachwycała.... bił od niej taki dobry spokój....była przy tym taka delikatna ,krucha...jest taka nadal....



w jej towarzystwie zwyczajnie się wyciszałam.....


wtedy zdawał jej Wojtek...jej oczko w głowie...bardzo grzeczny ,troche nieśmiały ....wymarzony syn....

przeważnie "prowadzał się" z czwórką takich chłopaków....nie pasował do nich ,

bo to była taka banda rozwrzeszczanych według mnie debili  ....(i wcale się nie pomyliłam)

ale w klasie było ich własnie pięciu razem z Wojtkiem i chcial nie chciał ,trzymał sie z nimi....


mama Wojtka -Alicja miala jeszcze córkę...
po rozwodzie chciała zamieszkać u ojca....była jego odbiciem ,wylugarna ,on miał kłopoty z alkoholem i prawem ,ona ze wszystkim ,ale była pełnoletnia ,więc wybrała....
Alicja gryzła sie tym na pewno....




powinnam zacząć notkę od tego...że dzisiaj w dzien matur ...w taki sam dzien ...jak  sześć lat temu....

 powiesił się Adrian...


ostatni z tych czterech....


u Alicji w jej domku za miastem byłam chyba z dwa razy ,raz siedziałyśmy w ogrodzie ,a drugi kiedy pomagałam jej przy ciastach na maturę............pachniało w całym domu....piłyśmy kawę...próbowałyśmy sernika...dobrze mi tam bylo w tym domu Alicji....


Wojtek wypił z nami wtedy herbatę ,mówił,że się stresuje...czy da radę napisać z polskiego....
.....
Alicja wycałowała go po głowie .....a ona ta ładnie pocałował ją w rekę.....ten obraz mam w głowie do dziś


kochała go bardzo....i kocha nadal ....



 jak  poszedł ,zdradziła mi ,że Wojtek chyba sie zakochał...poznał dziewczynę...z sąsiedztwa ,przyjechała do wujka ,mieszkała w  Anglii....


matura poszła mu dobrze....

....
Alicja się cieszyła....w szkolnej stołówce spędziłysmy długie dni,krojąc te ciasta ,parząc kawę....




wtedy było juz po egzaminach ustnych....
był wieczór....
Wojtek wybrał sie gdzieś z tą dziewczyną ....


wtedy do domu Alicji ,zapukali koledzy Wojtka ,ta cała czwórka....
im coś ta matura nie poszła zbytnio,
szczególnie jednemu....ale nieważne....



Alicja otworzyła ,niestety Wojtek był na randce...i tak właśnie im powiedziała....zaczęli się śmiać ,nawet drwić

 byli  pijani....

coś tam gadali,coś tam się śmiali....stawali się coraz bardziej aroganncy....


próbuje sobie to wyobrazić.....ta mała ,drobna kobietka i tych czterech debili...



nie wiem który zachęcił,który sprowokował....

ale wepchnęli matke swojego kolegi do domu ....zdarli z niej sukienkę i jeden po drugim zaczęli ją gwałcić....


......z opowieści mojej kuzynki,która jest najbardziej w tą sprawę wtajemniczona....



wiem ,że Alicja próbowała im chwilę tłumaczyć,prosić błagać,ale w nich wstąpił jakiś demon....męczyli ją okrutnie,ani chwili nie zastanawiając się że robią coś haniebnego.....




moja kuzynka wie ,bo....to własnie do niej Alicja przyszła po tym wszystkim....nie po to ,żeby sie pożalić ,żeby ktoś ją zawiózł na policję ....

kuzynka była pielęgniarką ,a jej mąż mial gabinet w domu...był ginekologiem....

Alicja wiedziala,że może zaufać mojej kuzynce...

Basia jest najlepszym człowiekiem jakiego znam.........one obie są najlepszymy ludzmi jakie znam....

przyszła do niej ......obolała....powiedziała jej ,że prosi tylko o pomoc ...żeby nikomu nie mówiła...

i wiedziała,że Basia nie powie ...nawet mężowi....

krwawiła...jej krocze było popękane ....

 nie płakała,była dzielna ,więc i Basia ani przez chwilę nie puściła swoich emocji....


....

już wtedy jak ją gwałcili Alicja wiedziała,że to nie może wyjść poza mury jej domu....przestała krzyczeć,błagać...zrobili swoje....i zostawili ją jak rzecz na zimnej podłodze ,z poranionym ciałem i duszą....


gdyby to zgłosiła...gdyby to wyszło....


nie mogła popsuć synowi tak pięknych dni....



matura zdana,randka z dziewczyną......a za tydzien mielismy duża paczką jechać w góry.....w nagrodę...



Basia opowiadała że....Alicja ani razu nie   jękła ,przy tym szyciu,ani razu ...nie płakała,była spokojna........

więc i Basia robiła swoje....w ciszy bez zbędnych słów....
ruszyło ją dopiero kiedy zobaczyła ślady odgaszonego papierosa na udzie Alicji.....


jak można było zrobić to tak dobrej osobie....czym sobie zasłużyla....


.....na szczęście w domu Basi nikogo nie było....Alicja chwilę odsapnęła ....nie miała siły ani dziękować,nie miała ochoty sie przytulać....
Basia to rozumiała ,zapewniła ją tylko o swojej dyskrecji.....


...Alicja wróciła do domu ....posprzątała ,zmyła podłogę ,wywietrzyła cały dom  i z uśmiechem przywitała syna kiedy wrócił rozradowany z randki....

długo słuchała jego opowieści.....

próbuje sobie wyobrazić co działo się w jej sercu ,w jej głowie .....



za tydzien pojechalismy w góry....

pamietam ,że Alicja dużo odpoczywała....że miała kłopoty z chodzeniem ,tłumaczyła nam wtedy ,że się "przedzwigała"....musiała bardzo cierpieć...a przy tym uśmiechać się....


na szczęscie te rany goiły się szybko i dobrze....bez powikłań....



od tego zdarzenia minęło kilka miesiecy.....


była jesień.....


Mateusz chłopak z tej czwórki.....pewnego piątkowego wieczora roztrzaskał się autem....

wszyscy byli w szoku...jechał prostą drogą...i walnął w wiadukt....jeszcze żył jak przyjechała pomoc....ale musieli ściągać ostry sprzęt,żeby sie do niego dostać.....


Wojtek dotarł na miejsce dość szybko....jeszcze zdążył złapać go za rękę...trzymał go za rękę ,kiedy umierał....
pewnie potem opowiadał o tym swojej mamie...Alicji....



za jakiś czas....drugi z tej czwórki....Eryk spadł ze ścianki wspinaczkowej w markecie,ponoć się popisywał,niezabezpieczył się specjalnym pasem,pani która to obsługiwała nie mogła sobie z nim poradzić,pobiegła po pomoc ,a on wtedy wlazł.........

spadł  bardzo niefortunnie....został świadomą roślinką....leżał  wpatrzony w sufit....

Wojtek namówił swoją mamę ,żeby poszli go odwiedzić...


wyobrażam sobie co musiała czuć....poszła.....
stała nad jego łóżkiem .....


po dwóch tygodniach Eryk dostał zapalenia płuc i zapadł w śpiączkę....umarł rok temu....


Kryspin trzeci z tej czwórki wyszedł z jakiejś imprezy na spacer nad rzekę....

po tygodniu znaleziono jego ciało ,aż dwadzieścia kilometrów dalej....


.....najdłużej z nich żył Adrian(tak dzisiaj analizując) .....jestem pewna ,że to on sprowokował cały ten atak....

dzisiaj w ten sam dzień ,w ktorym kilka lat temu zdawał maturę....powiesił się we własnym pokoju....


z tego co wiem....w biurku Mateusza znaleziono dziwny list.....o tym,że się brzydzi swojego odbicia....że nie może z tym żyć...że cały czas ma to przed oczami...nie napisał nic konkretnego....

Eryk zostawił po sobie dziwne wiersze z jeszcze dziwniejszymi obrazkami....


Basia opowiadała mi ,że widziała te obrazki....ponoć jakaś psycholog powiedziała,że w jego życiu zdarzyło się coś co go złamało jako człowieka....

jego złamało....dobre....

przy Adrianie znaleziono list.....list był dziwny ,ale  można z niego dużo wywnioskować.........tylko po co


.......od pięciu lat Alicja z synem mieszka w Anglii.Ta dziewczyna, którą poznał ,najpierw załatwiła mu tam prace na wakacje ,a potem dostał się tam na studia...są ze sobą do dziś....



bardzo chciał ,żeby jego mama z nim pojechała...ale był przekonany ,że się nie zgodzi....tak kochała swój dom .....to miasto....

a ona w ciagu kilku godzin spakowała wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy ,zamknęła dom na trzy spusty....i wyjechali oboje....

......
niedawno sprzedała dom.......przed biuro nieruchomości....nawet nie przyjechała na tą okoliczność....wszystkim zajął się jej były mąż....


Alicja mimo ,że ten dom był jej rodziców i mimo ,że ze swoim mężem byli po rozwodzie....

podzieliła się z nim tymi pieniędzmi za ten dom .....i on to docenił bardzo...aż byłam zaskoczona....

docenił, bo ta kasa praktycznie uratowała mu życie...a ona o jego kłopotach dowiedziała się przypadkiem....to były dramatyczne kłopoty,aż przestał pić....




o tym ,że Adrian się powiesił dowiedziałam się od Basi....
od razu do niej pojechałam....

 ktoś na fejsie napisał,że zginął ostatni z wielkiej czwórki....

powiedziałaby raczej z parszywej....


wielu się zastanawia dlaczego w tak młodym wieku i dlaczego wszyscy z tej paczki....
ktoś nawet napisał,że może to klątwa...

a ja myśle....że to zwykła kara....a może przypadek....

kiedy tak siedzieliśmy w kuchni ,w ciszy....zadzwonił telefon....to byl sam Wojtek...mówił,że nie może się dodzwonić do mamy Adriana...

że nie bedzie mógł przyjechać na pogrzeb...że uprosi mamę to będzie go reprezentować....

a Alicja kocha go tak bardzo ,że przyjedzie....


....dopisze jeszcze...
że wieczorem
pojechaliśmy do domu Adriana...

jego matka stwierdziła,trzymając ten list w ręku,że oni zrobili komuś coś złego.......

i ponieśli karę,że Bóg ich pokarał i takie inne.......


(chciałoby się dodać) i żeby wszyscy debile takie kary ponosili.....


Alicja zadzwoniła wieczorem....do mamy Adriana ,powiedziała,że bardzo jej współczuje...........złożyła kondolencje....

a matka Adriana szlochała jej do telefonu mówiąc to co nam o tym liście....


Alicja nie zdecydowała się przyjechać...ona nie chce tu już nigdy przyjeżdzać....



nigdy pewnie nie chciała takiego losu dla swoich oprawców....los zadecydował za nich....

ich groby są rozłożone dość blisko siebie....to aż niewiarygodne....



Alicja zadzwoniła też do Basi....rozmawiały długo....

Alicja opowiedziała jej o tym ,że w Anglii trafiła przypadkiem na stowarzyszenie ,które zajmowało się kobietami zgwałconymi....
zaczęła tam chodzić....i zaczęła z tego wychodzić....tłamszenie tego w sobie zwyczajnie ją zżerało....




jak wyjechali do Anglii ,Alicja zapytała się Wojtka ,czy nie tęskni za ludzmi z Polski....miała na myśli tą czwórkę....
wtedy on powiedział jej ,że miał ich serdecznie dosyć,że czuł się przy nich jak zero...że nigdy nie uważał ich za prawdziwych kumpli....



życie zafundowało Alicji najlepszą terapię jaką można zafundować po takim czymś.....






jednak dobro ludzi zawsze do nich wraca....
tylko szkoda ,że tak wybiórczo...


na wsi mojej babci zgwałcono dziewczynę....
chłopak posiedział kilka lat ...teraz cieszy sie wolnością ,a ona odebrała sobie życie....
bo nie mogła sobie z tym poradzić...własna matka zadawała jej pytania ,czy aby czasami go nie sprowokowała? czy to nie jej wina....
inni tez zrobili z niej puszczalską...
a to była tak grzeczna dziewczyna przecież...wracała wieczorem z kościoła,a on czaił się na nią w krzakach....



zastanawiam się też jak wielka jest matczyna miłość....jak bardzo potrafi ochronić przed złem....

na koniec Alicja pochwaliła się ,że jej córka już dwa razy do niej dzwoniła z życzeniami....raz na święta ,raz na jej urodziny...pamiętała...długo rozmawiali....może kiedyś do niej przyjedzie....


i jeszcze pochwaliła sie,że kogoś poznała....że jeszcze sie boi ,ale jest coraz lepiej....

cieszy to....

nigdy pewnie juz Alicji nie zobaczymy....
to był Anioł w ludzkiej postaci...

i jakoś nie mam ochoty iść na pogrzeb Adriana...chlopaka który zawsze robił na mnie złe wrażenie...

i przysięgam jak zobaczyłam go pierwszy raz ,pomyślałam sobie ,że wiele ludzi będzie przez niego płakać...wiem tylko o Alicji....


ostatni z tych czterech....


dla Alicji najważniejsze jest ,że Wojtek nigdy nie dowie się o tym okropnym zdarzeniu....nigdy....



będą sobie teraz żyć szczęsliwie...
myśle ze Alicja pozbiera się już całkiem ....chociaż będzie to w niej mimo wszystko tkwić....

we mnie to tkwi,w Basi...więc w niej tym bardziej....

ale ponoć jak się już dotknie dna będzie tylko lepiej.....


oprawcy poniesli karę...ukarali się praktycznie sami....
....