wtorek, 18 lutego 2014

poranki

wczoraj byłam na kolacji ...bardziej na podwieczorku....
poszłam od razu po pracy,wykonczona jak lis po polowaniu na lisa:-)
bo jak wiadomo praca obdziera człowieka z ostatnich witalnych sił....

własciwie mogę napisac ,że byłam na podwieczorku u słonic....
tyle ciasta i słodyczy nie widziałam dawno....i tyle słonic....naliczyłam ,że aż sześc razy stwierdzały ,że będa się niebawem odchudzać....

młody mówi ,że akurat jest liczenie słonic w Afryce...a tu cała gromadka ukrywa się w pewnej powojennej kamienicy....
bedą mieć manko....

a  pies nieszczęśnik ,coraz bardziej zdobywa nasze serca....w zyciu nie widziałam tak grzecznego psa...
jeszcze tylko z rana bardzo się boi ,że ktoś go będzie bił....
dwie godziny strachu....


lubie go głaskać ,on też to lubi....za każdym głasknięciem zastanawia się i pewnie stwierdza ,że to całkiem miłe.....


bardzo pokochał młodego i jego kapele ,wczoraj dzielnie towarzyszył im na próbie....a to nie jest łatwe przeżycie....szczególnie dla uszu....


no i dziś młody całkowicie mnie rozwalił.....bo od szóstej rano ,siedział z tym biednym piesem,pod kocem ,żeby pokazać mu ,że poranki nie sa takie złe....że piekło już sie skonczyło.....




człowiek nie zasłużył na takiego przyjaciela jakim jest pies.....

p.s. raczej nie bedę już szukać nowego domu dla niego ,zostanie u nas....
nasz dom z nim jest jakiś lepszy....
i do swojego kompana niedoli ma całkiem niedaleko....
no i moja suczka jest w nim zakochana po kokardę