czwartek, 19 czerwca 2014

rozstania

moi znajomi się rozwodzą....szczerze nad tym boleję,bo ich uwielbiałam i mieszkali trzy piętra niżej,więc wygodnie i blisko i pod ręką....jakoś dobrze współdziałaliśmy.....nieupierdliwie ,acz miło.....wspólne piwo ,grille ,tańce i imieniny....

nigdy nie zauważyłam u nich ogólnego wypalenia....tym bardziej jestem w szoku....

stwierdzili ,że się wypalili....

chociaż ptaszki ćwierkają(czyli panie z drugiego) ,że on wdał się w dziwny romans....trwa krótko ,może nawet już się skonczył.....ale widocznie ją to tak zabolało....że postanowiła się rozwieść....


myśle,że każdy ma prawo przynajmniej raz w zyciu zrobić coś niebywale durnego i powinno mu to być wybaczone....


bo każdego czasem dopada pomroczność jasna....albo ciemna....


i tak dzisiaj poszłam do nich na kawę....zawsze było śmiesznie i ciekawie....a tym razem chlipałam kawę z porcelanowej filiżanki słuchając jej żalów na całokształt....no i powiedziała mi o tym jego romansie....nie mam pojęcia skąd panie z drugiego wiedziały a ja nie!?



coś w mojej podświadomości cały czas broni jego strony 

 .....ją wręcz uwielbiam....ale w związku z zaistniałą sytuacją narodził się we mnie jakiś do niej żal....

obym tylko tego nie ujawniła na głos....bo czasem słowa same wyskakują mi z ust....


tak jakoś doznałam przygnębienia ,że postanowiłam jutro pójść na babskie zakupy,a potem pojechać rowerem do mojej babci ,która mieszka 30km stąd....

taki mam plan.....może mi podświadomość lekko przycichnie....